Czytając książkę SF napisaną blisko pół wieku temu można spojrzeć z perspektywy czy coś przewidziano przez futurologów. Otóż książka Lema – Mistrza Lema „Kongres futurologiczny” jest właśnie takim dziełem, który skłania do pewnych refleksji. Trzeba zastanowić się czyż nie żyjemy w świecie Farmakokracji? Wszędzie pojawiają się reklamy specyfików na wszystko. Owa reklama jest niczym hapunktowa rzeczywistość do której dążymy. Ciuchy, sprzęty i inne gadżety reklamowane przez aktualnych cele brytów, sprawiają, że niektóre osoby zapominają o swoim wyglądzie. Wydaje im się, że ubierając się jak gwiazdka sezonowej piosenki pop przybiera jej postać. W wyhalucynowanym świecie reklamy znikają mankamenty rzeczywistości m.in. nadwaga, która powstaje w wyniku spożywania na co dzień dań na które składa się z „po prostu ekstrakt trawy i buraka pastewnego, namoczony w chlorowanej wodzie i zmielony z rybią mączką; zwykle dodaje się kostnego kleju i witamin, omaszczając maź syntetycznym smarem, żeby nie stanęła w gardle”. Czy dzisiaj wiemy co jemy? Niesamowite jest spojrzenie na przeludnienie i charakter kobiety, które – zakładał Lem – nie porzucą zamiłowania do mody i najlepszego wyglądu z piersiami teleskopowymi włącznie. Polecam książkę, obok wielu spostrzeżeń i krytyki gospodarki socjalistycznej – napisane w ostatnich dniach gomułkowskiej gospodarki oszczędnościowej – świetna zabawa lingwistyczna przepełnionej humorem. Warto sięgnąć. Niestety jesteśmy na razie w fazie czytanej lub audiobookowej nie doszliśmy jeszcze do fazy czytania gastrycznego czyli czytania poprzez łykanie odpowiednich tabletek wiedzy. Ale rok opisany w Kongresie to rok 2039, a mamy dopiero 2014. Dlatego nie polecam czekać lepiej przeczytać.