Chyba pierwsza przeczytana powieść, która porusza problem ludobójstwa Ormian. Do tej pory czytałem o tych wydarzeniach w opracowaniach naukowych.
Książkę czyta się dobrze, napisana barwnym językiem. Umiejętnie wplecione wątki wydarzeń historycznych, które splatają się z losami głównych bohaterów. Fatima i Eliza dwie przyjaciółki z wioski, różne wyznania ale jednakowe sznury modlitewne. Autor wyraźnie wskazuje, że różnice religijne nie odgrywają istotnej roli dla przeciętnego człowieka. Jednakże kiedy w religię wmiesza się polityka to już zupełnie inne historie powstają.
Dla mnie troszkę papierowa biografia Elizy. Chrześcijanka, niezłomnie stojąca po stronie prawdy i uczciwości. Doświadczana przez los nigdy nie zwątpiła w swoją religię i wierna jej zasadom. Muzułmanie natomiast przedstawieni zostają jako osoby o zmiennych postawach, raczej kierujący się prymitywnym pojmowanie wiary. O politykach nie wspomnę, bo ci jak wiadomo zawsze wykorzystają wszystko dla własnych celów. Jedyny pozytywny muzułmanin to Nadir, ale on ginie i pochodzi z Sudanu, więc też do końca nie wiadomo czy jest gorliwym wyznawca islamu.
Nie mniej jednak wiele ciekawych informacji przy dobrej lekturze, mimo wszystko odprężającej. Gdyż trąci trochę Dumasem, i dlatego ma się od początku przeświadczenie, że wszystko skończy się dobrze. Ale czy trzeba czytać książki, które kończą się źle? Życie jest ślicznie, nie jest tylko logiczne. Dlatego można zaakceptować jedynego ocalałego z hekatomby rzezi.
Warto przeczytać.