Piękna książka, to kolejna przygoda z twórczością Moravi i musze przyznać stopniowo się uzależniam.
Historia tytułowych postaci Matki i Córki, które uciekają przed zbliżającym się frontem na prowincję, gdyż tam ma być bezpieczniej. Okazuje się jednak, że w czasie wojny nie ma bezpiecznych miejsc. Ciche, zapomniane przez Boga, zakątki w czasie pokoju na czas wojny zmieniają się w miejsca walki i przeżycie. Wojny nie mniej brutalnej od tej toczonej na polach bitew. Tam nawet jest bezpieczniej, wiadomo, że wróg znajduje się po przeciwnej stronie frontu. Na tyłach natomiast wróg jest wszędzie.
Przejmujący opis zabicia kozy, aby mieszkańcy wsi mogli się posilić, jest zilustrowaniem, że właśnie takim kozłem ofiarnym staje się każdy. Moravia za sprawą swej bohaterki uzmysławia czytelnikowi, że wszystko co dobre ginie na wojnie, podobnie jak wszyscy przyzwoici ludzie. Właśnie ci wykształceni, przyzwoici ludzie mają więcej zasad, których przestrzegają mimo okrucieństwa świata bez zasad w czasie wojny. Wszyscy inni stają się dekownikami, dezerterami, czy rządnymi wzbogacenia się policjantami.
Włochy były w czasie II wojny światowej szczególnym frontem. Walczyli razem z III Rzeszą o panowanie nad światem, w samych Włoszech toczyła się wojna partyzancka przeciwko faszyzmowi, następnie po obaleniu Mussoliniego Niemcy stają się sojuszniczymi okupantami, ale nie można było liczyć też na alianckich wyzwolicieli. Pojawiają się tacy, którzy pomagają, ale są też oddziały marokańskie, które na terenie Włoch zachowywały się jak wojska sowieckie na wyzwolonych terenach w Polsce.
„Matka i córka” – A. Moravi jest wspaniała literaturą, ukazującą ludzkie instynkty w nieludzkich czasach. „Nic dobrego na wojnie” (tytuł książki Mark Siemionowicz Sołonin’a); przydarzyć się nie może - chciałoby się dopisać po przeczytaniu książki. Polecam przeczytać książkę, może ktoś uzależni się tak jak ja od prozy genialnego Włocha?